LET'S GROW TOGETHER
18. 05. 2020

Letnia ucieczka do głębin.

Kilka lat temu, po analizie wyników, postanowiłem, że miesiące lipiec i sierpień będą wyłączone z wędkowania. To jest czas dla rodziny. Zmieniające się warunki atmosferyczne w Polsce, permanentne upały wpływają na to, że w naszych rodzimych wodach, gdzie średnia głębokość oscyluje w granicach pomiędzy 3 do 6 metrów woda nagrzewa się do niebotycznych 30 stopni, nie sprzyjają karpiowaniu.

              Dwa lata temu spędziłem wraz z moimi przyjaciółmi kilka dni na głębokiej wodzie w Czechach. Wtedy, w drugiej połowie kwietnia okazało się, że położony wysoko w górach zbiornik dopiero budził się do życia. I choć nasze wyniki były nienajgorsze, wiedzieliśmy, że można spokojnie wybrać cieplejszy okres roku.

              Tego roku w sierpniu nie było czym oddychać. Jak żyję nie pamiętam większych upałów. Wielu moich kolegów łowiących na różnych wodach informowało, że wyniki nie są zadawalające. Pomimo tego postanowiłem wykorzystać pięć dni urlopu i kolejny raz odwiedzić naszą „górską perełkę”.  Prognoza pogody zakładała oczywiście, że będzie ciepło, choć nie tak jak u nas w kraju, dodatkowo codziennie miały przechodzić niewielkie opady deszczu.

              Nad wodę zajechałem przed południem. Widok zapierał dech w piersiach. Czułem, że już chwila dzieli mnie od spotkania z tutejszymi pięknymi pełnołuskimi karpiami. Szybka rejestracja, oraz wymiana kilku zdań z rezydentem zbiornika. Dowiedziałem się, że ostatnio ryby łowione są na głębokościach pomiędzy 6,5 a 8 metrów, ale sporadycznie. Po dotarciu na swoją miejscówkę niebo pokryły ciemne chmury. Zbierało się na burzę, czas uciekał. Postanowiłem zrobić jak najwięcej przed potencjalnym deszczem. Kiedy mozolnie rozkładałem swoje obozowisko, rozmyślałem o słowach gospodarza.

W Polsce jest niewiele żyznych zbiorników, gdzie karpie mają doskonałe warunki bytowe, a przy tym głębokości dochodzą do ponad 10 metrów. Jednak te, które znam (Miłoszewo, Krążno, Pobiedziska), dają możliwość łowienia w ciepłych miesiącach na głębokościach w granicach 8-15 metrów.

Po rozstawieniu całego sprzętu, wreszcie wypłynąłem na wodę i zauważyłem, że łowiący na stanowiskach obok miejscowi karpiarze mają ustawione markery na głębokości około 8 metrów. Zbiornik jest bardzo głęboki, już kilka metrów od brzegu głębokość dość gwałtownie i już kilkadziesiąt metrów od brzegu jest 8 metrów.

Wśród mojego ekwipunku mam świetny termometr, który po wrzuceniu do wody rejestruje temperaturę co jeden metr. Już po chwili, gdy go użyłem wiedziałem, że temperatura wody rozkłada się w charakterystyczny sposób. Na powierzchni woda miała 24,9 stopnie. Na metrze 24,3, na dwóch 23,4, na trzech 21,8, na czterech 19,9, na pięciu 17,6, na sześciu 16,8, na siedmiu 15,9, na ośmiu 14,9, na dziewięciu 13,1. Na dziesięciu 10,1. Po zakodowaniu rozkładu temperatury udałem się na obiad. Około 16.00 wywiozłem moje zestawy. Wybrałem dla nich trzy głębokości: 6,6 m, kolejne na 8 m i na 9,70 m. Do wody poszła sprawdzona już mieszanina różnych frakcji pelletu Aller Aqua od 6 do 11mm, a także trochę kulek  Squid`a z Massive Baits. Na wyjazd zabrałem także mieszaninę drobnych ziaren. Postanowiłem łowić tradycyjnie jak na mnie przystało tj. mały haczyk 6 i bardzo długi włos z małą 14mm kulką Squid, oraz 12mm pop up`em Frutella.

              Gdy miałem wreszcie chwilę wytchnienia, mogłem w końcu usiąść i delektować się smakiem czekoladowej kawy w przepięknej scenerii łowiska. Po południu tego dani odwiedzili mnie czescy karpiarze łowiący na sąsiednich stanowiskach. Wymieniliśmy się podczas rozmowy doświadczeniami i spostrzeżeniami związanymi oczywiście z karpiowaniem. Z racji tego, że oni również odwiedzają liczne popularne wody karpiowe w Europie dyskusja umilała nam czas. Nagle branie!!! I to z najgłębszego miejscówki. Kilkunastominutowy hol dał mi do zrozumienia, że ta zasiadka będzie wyjątkowa. Ryba we wspaniałej formie nie dawała za wygraną. Moment kiedy wylądował w podbieraku pierwszy karp zasiadki dał mi niesamowitego kopa i radość. Piękna złota rybka, do magicznych +20 zabrakło niewiele. Do wieczora dołowiłem z głębiny jeszcze dwa kolejne karpie. Nie zastanawiając się długo podjąłem decyzję, żeby pozostałe zestawy ulokować na najgłębszej pozycji. Bingo. Decyzja okazała się zasadna. Z regularnością łowiłem kolejne ryby. W emocjach nie zauważyłem, że zaczyna świtać, a ja wygłodniały i naładowany adrenaliną robiłem dobrą rzetelną robotę. Po porannej kawie i śniadaniu podszedłem do chłopaków z prośbą o sesję zdjęciową zanim ryby wrócą do swojego królestwa. Na zasiadkę wybrałem się z moim kompanem, suczką Lunką, która jeszcze nie potrafi skadrować aparatu…. Miałem kilka ryb pomiędzy 17-21,20 kg. Była wysoka temperatura, wiedziałem, że w tych warunkach trzeba maksymalnie skrócić czas przebywania ryb na brzegu. Coraz więcej łowisk zaczyna ze względu na dobro ryb wprowadzać bezwzględny zakaz wyciągania ryb z wody na brzeg. Zwłaszcza w okresie, gdy temperatura powietrza szybuje do ponad 30 w cieniu. Poza tym jest to świetna okazja na sesje w wodzie, do których coraz częściej jestem skłonny.

              Przerwy między braniami pozwalały na oddech. Jednak nie próżnowałem, każdą wolną chwilę nad wodą wykorzystuję do utrzymania kondycji fizycznej tak potrzebnej do realizacji moich sportowych wyzwań. Ponadto dobra forma przydaje się podczas licznych holi ryb.

Po upływie kilku dni wiedziałem już dobrze, że wybór głębszych partii zbiornika z chłodniejszą wodą był trafny. Zestawy leżały na tej samej głębokości w odległości około 4 m. Intensywnie zasypane miejscówki gwarantowały, że stada licznie odwiedzające moją stołówkę chociaż na chwilę uda się przytrzymać. Potrafiłem mieć w jednym momencie trzy brania. Nie muszę chyba nikomu pisać, że jest to dość duże wyzwanie kolejno holować ryby. W pewnym momencie zostawiłem sobie tylko jeden kij, ponieważ moja energia była trawiona regularnymi emocjonującymi walkami.

Ponad 90% ryb w tym łowisku to karpie pełnołuskie. Do tego ich przepiękna barwa dopełniała zachwyt podczas wyciągania ryb z podbieraka.

Charakterystyczny jest fakt, który wiążę z łowieniem w głębokich akwenach to to, iż żyjące w nich ryby są niezmiernie waleczne. Jest to bardzo dobry wybór na upalny letni okres.

Ten czas to też nieprzewidywalny w zjawiska atmosferyczne okres. Do tego w obszarze górskim. W jednej z chwili błękitne niebo pokolorowały czarne chmury dzielone biczem błyskawic. Bez względu na aurę mam w zwyczaju solidnie zabezpieczać obozowisko. Silna wichura i deszcz testowały moją rzetelność. Przetrwałem ja jak zarówno mój sprzęt. Po przejściu nawałnicy okazało się, że inni karpiarze mieli mniej szczęścia. Połamane namioty i pobojowisko na sąsiednich stanowiskach. Ruszyłem chłopakom z pomocą by mogli jak najszybciej poogarniać cały ten bałagan i łowić. Po powrocie z misji ratunkowej szybkie odświeżenie zestawów i na nowo mogłem cieszyć się z kolejnych ryb.

Zauważyłem jednak pewną prawidłowość. Praktycznie wszystkie większe ryby po braniu dawały się dość szybko holować do brzegu, jednak pod samymi nogami potrafiły walczyć około 20 minut stoicko pływając sobie to raz w prawo, to raz w lewo. Bez gwałtownych zrywów, jakiś odjazdów po kilkadziesiąt metrów. Te zachowania są jakby zarezerwowane dla ryb w przedziale 13-17 kilo. Oczywiście każda ryba cieszy, nawet ta najmniejsza. Z czasem nauczyłem się doceniać każdego, nawet najmniejszego karpia. Choć jak mawia mój przyjaciel Marcin „ale, że maluszek musiałeś dodać”… W czwartek po południu, kolejne delikatne branie. Kiedy ryba była już w połowie, branie na kolejnej wędce. Na wyjazd zabrałem dwa podbieraki. Na swoje urodziny zakupiłem nowy, kolejny podbierak. Nikt nie zrobi lepszego prezentu, niż Ty sam…. W takich momentach fakt, ze miałem dwa ratował mi dupsko. Drugą wędkę tylko lekko uniosłem, karp był już zapięty. Mogłem wędkę spokojnie odstawić i dokończyć „robotę” z pierwszym. Minęło może 10 minut, kiedy w podbieraku zobaczyłem kolejnego +20.

W międzyczasie podeszli chłopaki ze stanowiska obok. Karp szybko trafił do worka. Było już dobrze po 22.00, a był jeszcze kolejny karp do ściągnięcia. Kiedy ryba była już w okolicy pomostu, branie na kolejną trzecią wędkę. Tym razem poprosiłem aby któryś zaciął. Tomas zdążył sholować karpia 18kg, zanim ja podebrałem swojego. Już w momencie, gdy był w podbieraku wiedziałem, że jest duży. Największy karp złowiony przeze mnie podczas tej zasiadki - lustrzeń. Nie ustępował w waleczności swym łuskatym braciom. Po ważeniu mam swoją kolejną +25kg. Kolejny kraj odhaczony na mapie Europy z rybą 20+. Jeśli dobrze policzyłem 7. Jest własny sukces i satysfakcja.

Podsumowując. Podczas pięciu dni wyciągnąłem ponad 110 karpi. Wnioski wyciągnięte i kolejne zdobyte doświadczenie. Mapa wód na gorące okresy oznaczona. Oprócz aspektu ryb ważne jest by w upały wybierać łowiska z dobrą infrastrukturą gwarantującą komfort wypoczynku tj. prysznice, dobry saport ze strony właściciela dotyczący zaopatrzenia gości w napoje i jedzenie. Chociaż to ostanie to drugorzędna dogodność. Więcej pijemy w taki skwar niż jemy.

Wyjazdy rodzinne możemy połączyć z łowieniem ryb. Wspólny urlop rodzinny to kompromisy. Z perspektywy czasu wiem, że wyłączanie okresów letnich z łowienia to niepotrzebne katusze dla własnego ego i filozofii karpiowania. Oczywiście wszystko z głową i umiarem.